Przetarłam moje zmęczone oczy, aby wyraźniej zobaczyc twarz Harry'ego.
Miał takie smutne oczy, z których leciały łzy. Patrzył na mnie ze smutkiem i współczuciem.
Dotknał mojego prawego policzka. Przez jego zimną dłoń, dostałam gęsiej skórki.
Ja nie byłam wstanie niczego zrobić, jakby mnie zamroziło. Zero emocji. Nie mogłam do siebie dopuścic takiej wiadomości. Nie wierzyłam w to. Było to dla mnie wręcz niemożliwe.
A jednak. Harry przeciez wyraźnie powiedział "Louis miał wypadek". Tylko te słowa teraz krążyły w mojej głowie. Nic sie dla mnie wiecej nie liczyło. Louis. Tylko on był teraz w moich myślach i w sercu.
Nie wiarygodne, że kiedy juz jest całkiem dobrze, oczywiście coś musi sie zepsuć. Obojetnie w jaki sposób, ale zawsze jest ten upadek. Sa i wzloty i sa tez upadki. Bez wzlotu nie byłoby upadku, a bez upadku nie byłoby wzlotu. To sie tak beznadziejnie dopełnia. Raz jest dobrze, raz jest źle.
I czemu własnie teraz musiało sie to stać, kiedy my dopiero sie ustatkowaliśmy. Kiedy ledwo mineły 3 tygodnie od naszego powrotu. Kiedy mielismy jeszcze tyle planów. Tyle rzeczy do zrobienia.
A co z trasa ? Co z koncertami ? Co z całym zespołem ?
Co z nasza wspaniałą przygodą, jaką był zespół ? Będziemy musieli z tego zrezygnować ?
Czy to już koniec tej opowieści ?
Jedna słona łza spłynęła mi po policzku. Czułam jak Harry trzyma mnie w mocnym uścisku. Zaczełam płakac w jego ramię. Jego duża dłoń, gładziła moje włosy. Ścisnęłam jego bluzke mocniej. Było mi słabo.
Odsunełam sie troche od niego i spojrzałam mu w oczy. Jego szklane, zielone oczy. Jego kciuk ocerał moje spływajace łzy.
T: Możemy do niego pojechać ?
Chłopak dotkał dłonią mojego czoła. Przygryzł warge i przeczaco pokrecil głowa.
H: Masz gorączke, przeciez przez kilka dni ciągle lezałaś w łóżku. Nie możesz pojechać, to tylko pogorszy twój stan.
Schowałam twarz w dłonie i rozpłakałam sie jeszcze bardziej. Nie obchodziło mnie to co sie dzieje teraz z moim organizmem. Nie wazne czy mam gorączke czy nie. Teraz liczy sie dla mnie tylko Louis. Musze go zobaczyć, musze go dotknać, musze wiedziec co sie dokładnie stało.
T: Proszę, Harry zawieź mnie do niego.
Powiedziałam błagalnym głosem. On znowu mnie przytulil jeszcze mocniej. Najwyraźniej też potrzebował w kimś oparcia. Tez sie z tym źle czuje i potrzebuje mnie, tak jak ja potrzebuje jego.
Potem położyłam sie na łóżku, a Harry obok mnie. Wtuliłam sie w jego klatke piersiowa, która unosiła sie i podnosiła nierównomiernie przez płacz.
H: Jutro do niego pojedziemy.
Powiedział pocieszającym głosem. Próbowałam usnąć. Jednak nie mogłam. Za duzo myśli, kłebiło sie teraz w mojej głowie. O wiele za dużo.
~~~~
Jedziemy wolno samochodem. Harry prowadzi, a ja siedze obok. Chłopak nie moze sie skupić, albo przejeżdza na czerwonym, albo zasypia na zielonym. Ja też jestem nieobecna. Wpatrzona w okno, patrzę w przestrzeń. Ubrana w grubą, zimową kurtke, czapke i szalik. Obyłoby sie bez tych rzeczy, ale Harry rozkazał, że jeżeli sie nie ubiore odpowiednio to nie jadę.
Wjechalismy na parking. Wolno wyszłam z samochodu. Stanęłam przed wielkim budynkiem szpitala. Wziełam głęboki wdech, a potem wypuściłam powietrze z ust. Harry złapał moją ręke, dodajac mi otuchy. Skierowaliśmy sie do wejścia. Mijaliśmy pełno ludzi w białych fartuchach. Dotarliśmy do recepcji. Harry zapytał sie jej gdzie leży Lou. Wskazała nam droge, a potem poszliśmy za jej wskazówkami.
I wtedy odwrócilam głowe w lewo. I ujrzałam go. Łzy zbierały mi sie w oczach, by potem popłynac po moich chłodnych policzkach. Harry ścisnał moja ręke. Podeszłam do szyby i przygryzłam dolną wargę.
Miał zamknięte oczy i podłączony był do wielu urzadzeń, których nazw nawet nie znałam.
Dotknęłam palcami szyby, chciałam go dotknąć. Chociaż raz. Oparłam głowe o szybę, która nas dzieliła. Tak bylam blisko niego, a jednoczesnie tak daleko. Po chwili usłyszałam głos Harry'ego i jakiegos lekarza.
Stali niedaleko mnie. Podeszłam tam.
H: Mozemy sie z nim zobaczyć ?
D: Niestety nie. Przeszedł cieżką operacje i narazie to niemożliwe, żeby ktos z zewnatrz tam wchodził.
H: A wiadomo kiedy sie wybudzi i czy w ogóle on będzie żył ?
D: Bedzie żył, po to była ta operacja. Tylko nie wiadomo, kiedy sie wybudzi. Może za tydzień, może za miesiac, niestety my juz nie mamy na to wpływu. Bedziemy próbować go wybudzać ze śpiączki, ale nic nie obiecuje.
T: Czyli wybudzi sie, ale... do kiedy... ile mamy czekać, na to, ąz do nas wróci ?
Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Nie miałam pojecia, że to będzie aż tak poważnie wygladało. Żyje, ale jednak nie jest tutaj z nami naprawde, bo przecież ciągle śpi.
D: Pół roku moze, zalezy od oragnizmu. Chłopak jest silny, mam nadzieje, ze nie będziemy musieli az tyle czekać. A teraz przepraszam, ale musze wracać do pracy.
Doktor odszedł, ja wolnym krokiem podeszłam do tej znienawidzonej szyby. Łzy po raz kolejny kumulowały sie w moich oczach.
Harry stanał obok mnie. Powoli odwróciłam głowe w jego strone, a on w tym samym czasie spojrzał na mnie. Rzuciałam mu sie w ramiona, moczac jego kurtke moimi słonymi łzami.
Niedługo usiedliśy na krzesłach i po prostu siedzielismy, patrzac na lezacego Louisa. I tyle. Nic wiecej. Długo musiałam opanować swój płacz. Po kilku godzinach siedzenia Harry musiał jechać do Simona.
H: Po prosze któregoś z chłopaków aby cie niedługo zabrali do domu.
Pocałował mój policzek i zniknąl za jednym z korytarzy.
Siedziałam tam jeszcze i czułam kogoś wzrok na mnie. Odwróciłam powoli głowe,w strone tego kogoś.
Moje oczy nie mogły uwierzyć w to zobaczyły. Po tylu miesiacach, on znowu tutaj jest. Jack. Stoi ze smutna miną i patrzy na mnie.
J: Przepraszam cię (T.I), ale to moja wina. To ja spowodowałem ten wypadek.
Wstałam szybko z krzesła. Czułam złość. Niesamowita. Chciałam mu wykrzeczeć, rzucić sie na niego, ale nie mogłam. Nie byłam w stanie. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa, wiec szybko usiadłam na krzesle. Spojrzałam to raz na niego, a raz na Louisa.
Kiedy doszlam do siebie, wyminełam szybko chłopaka. Coś wołał, ale ja go nie słuchałam. Wysłałam szybko sms do Nialla, aby po mnie przyjechał. To było juz dla mnie za dużo. Po chwili zauważyłam jego samochód, wiec szybko wsiadłam, zapiełam pasy i bez słowa, po raz kolejny wpatrywałam sie w okno. Niall złapał mnie za ręke dodajac mi otuchy. Wiem, że jemu też jest ciężko.
Chciałabym teraz wiedziec, co będzie dalej.
Kiedy sie wreszcie obudzi ?
Kiedy będe mogła znow poczuc jego zapach ?
Kiedy będe mogła go trzymać w ramionach ?
"Im większe w człowieku wewnętrzne rozbicie, poczucie własnej słabości, niepewności i lęk, tym większa tęsknota za czymś, co go z powrotem scali, da pewność i wiarę w siebie. "
Rozdział już jest :)
Wiem smutny i taki depresyjny, no ale tez takie rozdziały musza być :) Po za tym teraz będzie taki okres, dość dłuższy, że bedzie sie wszystko komplikowac i bohaterowie nie będa mogli sobie z tym poradzić...
Jest troche krótki, ale chciałam jakoś to rozpoczac. Za to jest wiecej uczuc. W sumie cały rozdzial to uczucia :D
Dziękuje za komentarze pod ostatnim postem <33
Komentujcie równiez ten :)
I uwiebiam ta piosenke, wiec musiaął ja dodac dzisiaj, bo słychalam jej przez cały czas jak pisałam ten rozdział <3 Wgl uwielbiam Igrzyska Śmierci :D
Dobra no to do nastepnego :3
Piszcie co myslicie o tym rozdziale :D
Całuje :*
Olcia Styles