I dziękuje bardzo, ze tyle na niego czekałaś <3
Włącz : Klik
~~~~Ty~~~~
Dzień Gwiazdki. Choinka już ubrana, dom przystrojony. Krzątam sie w kuchni razem z Rose, aby chociaż zrobić połowę dań. Ona jeszcze nie powiedziała Zaynowi. Obiecała to zrobić dzisiaj. Widzę, że trzęsą jej sie ręce kiedy coś robi. Denerwuje sie to pewne. Nie chce, żeby Zayn ją zostawil, jednak ja wątpie w to, że nie bedzie chciał mieć tego dziecka. Przeciez kocha Rose i nie da rady jej zostawić tym bardziej, że nosi jego dziecko. W pewnym momencie przyszedł Zayn i od razu objął Rose w talii i przy okazji całujac ją w szyję.
Z: (T.I) jak sie czujesz ? I dlaczego ty stoisz, wiesz, że sie nie powinno tyle stać, powinnaś siedzieć na krześle. Proszę.
Podsunął mi krzesło, a ja posłusznie usiadłam, jednak patrzyłam na niego dość dziwnie.
Z: Harry powinien o ciebie bardziej dbać, a właśnie Harry ! Harry !

Z: Powinieneś bardziej dbać o matkę twojego dziecka, zainteresuj sie nią trochę co ? Ojcostwo to nie jest taka prosta sprawa, po mimo, że jeszcze dziecko sie nie urodziło to by wypadało zając sie (T.I).
Harry popatrzył sie na mnie a potem na Rose i westchnął. Podszedl do mnie i uklęknął przede mną.
H: Pozwól, że teraz ja to pokroje a ty idź odpocznij skarbie.
Pocałowal mnie w policzek a ja przewróciłam oczami i odeszłam od mojego stanowiska pracy
T: Ok ale Rose idzie ze mną. Zayn dokończ za Rose.
Wzięłam Rose za ręke i wyprowadziłam z kuchni.
T: Musimy szybko skończyć tą szopke, bo to sie jeszcze gorzej skończy niz przypuszczasz.
H: Zgadzam się, nie chce mi się kroić cebuli.
Przyszedł do nas a mnie objął w talii. Wyswobodziłam sie z uścisku i stanęłam przed nim.
T: Co ty robisz ?
H: No co wczuwam sie w rolę.
T: Udajemy przed Zaynem, po za tym już niedługo nie bedziemy musieli.
Wtedy wymownie spojrzałam na Rose, która zaraz potem pędem pobiegła do łazienki. Wiadomo dlaczego.
W pewnym momencie drzwi sie otworzyły, a w nich piękna brunetka, a za nią Niall z walizkami.
N: (T.I), Harry !
Podbiegł do nas i sie z nami przywitał, potem przyszedł Zayn.
N: Poznajcie Emily moją dziewczynę.
Uśmiechnęłam sie przyjaźnie i to samo zrobiła Emily. Uścisnełyśmy dłonie. Potem trochę porozmawiałyśmy, jak to dziewczyny maja w zwyczaju. Te nasze troche zeszło aż do 17, wiec postanowiłyśmy juz sie szybować do kolacji. W kuchni złapałam Nialla. Od razu rzuciłam mu sie na szyję.
T: Tak sie cieszę, że sobie kogoś znalazłeś. A pamiętasz jak przed wyjazdem mówiłes mi, że nie masz szczęścia do dziewczyn ?
N: Tak pamiętam. Mam nadzieje, ze z Emily mi wyjdzie, ona jest taka sliczna, inteligentna, miła...
T: Dobra, dobra i co tutaj będzie z nami mieszkała ?
N: Nie, ma juz mieszkanie niedaleko nas, wiec bedzie dobrze. Lepiej sie nie śpieszyć.
Uśmiechnęłam sie do niego, a potem poszliśmy do salonu, żeby zacząć już Wigilię. Po dzieleniu sie opłatkiem i prezentach pod choinka, zaczelismy jeść. Atmosfera była niesamowita wszyscy radośni i tacy szczęśliwi, nawet Rose sie już rozluźniła, może zapomniała, że zaraz bedzie musiała wyznać prawde.
Potem posprzątalismy i wszyscy zaczęliśmy oglądać jakiś świąteczny film. W połowie niego zaczełam sturchać Rose. "Będzie dobrze" powiedziałam jej na ucho i sie uśmiechnęłam. Dziewczyna dotknęła brzucha, głeboko westchnęła i wstała zasłaniajac nam telewizor. Wzięła głeboki oddech.
R: Ja wam musze cos powiedzieć, znaczy coś poprawić i powiedzieć prawde. To nie (T.I) jest w ciąży i nawet nie jest z Harry'm tak jak myślałeś Zayn. To ja jestem w ciąży. Z tobą.
Zayn patrzyl na nią z wytrzeszczonymi oczami. Balam sie jego reakcji, balam sie ze Rose sie zalamie jak Zayn tego nie zaakceptuje. On wstal i podszedl do niej.

R: Zayn ja sie balam, ze ty nie będziesz chciał tego dziecka i tak na szybko wymyśliłam..
Z: Nie tlumacz sie i wiesz co mialas racje nie chce tego dziecka. Ja nie jestem gotowy na bycie ojcem. Nie to nie możliwe ja nie dam rady.
Uciekl szybko na gore zostawiając zaplakana Rose. Zachowanie Zayna mnie kompletnie zaskoczyło. Nie sądziłam, ze może tak zareagować, byłam pewna, że Rose po prostu to bardzo ubarwnia. Jednak stało sie on musi to przyjać to na klatę. Nie mogę pozwolić, że teraz takie sceny odstawiał. Nie pozwolę na to. Emily szybko podeszła do niej i próbowała ją uspokoić. Niall z Harry'm już sie szykowali aby pojść do Zayna, jednak zagrodziłam im ręką.
T: Ja do niego pójde, wy na razie postarajcie sie uspokoić Rose. Pobiegłam pędem na góre. Weszłam do ich sypialni. Drzwi balkonowe były otwarte, więc udałam sie na balkon. Zayn opierał sie o barierkę, przy okazji paląc papierosa. Stanęłam w tej samej pozycji co on, patrząc sie w przesteń.
T: Czemu ty jej to robisz ?
Długo nie odpowiadał. Nie chciałam zbyt naciskać, bo wiadomosc,że sie zostanie ojcem jest dość przerażająca z jednej strony, ale jednak z drugiej może to być coś dla niego wspaniałego.
Wiedziałam, że mi nie odpowie. Miałam już zacząć dalej mówic, jednak on zaczął.
Z: Nie rozumiem czemu mi o tym nie powiedziała od razu. Wiem miała prawo sie bać, ale...
T: Ona nie chciała tego co zrobileś przed chwilą. I weź sie wreszcie w garść, bo za dziewieć miesięcy będziesz ojcem. Wyrwałam tego papierosa z jego palców i wyrzuciłam za balkon. Zaśmiał sie pod nosem i pokręcił głową.
Z: Ale nikt nie rozumie, że ja nie chce tego dziecka.
T: Słuchaj ja w to nie wierze, powiedz może o co naprawde chodzi, a nie kryjesz sie za tym, że go nie chcesz.
Westchnął głęboko i spojrzał sie na Londyn.
Z: Nie nadaje sie na ojca. Ja zgrywam takiego dojrzalego, rozwaznego, spokojnego. Tak naprawde taki nie jestem. Nie bede potraił wychować go na takiego człowieka gdyż sam taki nie jestem i ja sie nie zmienie. Nie chce go nieszczyc ani łudzić Rose.
Ja ją naprawde kocham i kocham je nawet jak go teraz nie znam, ale ja nie zasługuje ani na nia, ani na to dziecko, które zasluguje na ojca przeciwnego do mnie. Nie będe nawet potrafił sie nim zajać.
Przytuliłam go mocno do siebie.
T: Przecież wam pomożemy. Wszyscy się nim zajmiemy. A uwierz to dziecko lepiej nie mogło trafić. Bedzie miało dwoje kochajacych sie rodziców, a o reszte sie nie martw, co będzie to będzie, a teraz idź do Rose, bo ona sie tam przez ciebie załamie.
Spojrzał na mnie z uśmiechem a potem znowu przytulił mocno. Myślałam, ze mnie zaraz udusi.
T: No idź wreszcie do niej.
Uśmiechnęłam sie i popchnełam go w stronę drzwi. Westchnełam głęboko. Czemu jest tak, że ja wszystkim potrafie pomóc, doradzić, a sobie nie potrafię ? Zawsze sie męcze z moim problemem, po mimo, że rozwiązuje innych i to nawet czasem trudniejsze i bardziej skomplikowane od moich.
Próbuje sama sie z nimi uporać, ale nie potrafię. Szukam wsparcia, może innego sposobu, jednak i tak jest zawsze nie tak jak chce, ciągle mi coś stoi na przeszkodzie do mojego szczęścia. I dlaczego ? Czemu ja nie mam tak łatwo jak nie którzy ? Czemu musialam sie zakochać w dwóch chłopakach na raz ? Dlaczego jeden z nich własnie jest tyle kilometrów ode mnie ?
Czemu go nie mogę teraz zobaczyć ? Jego pięknych oczu, którym nigdy sie nie mogłam oprzeć, pięknego uśmiechu, który rozchmurzy nawet mój najgorszy dzień, poczuć jego ciepła oraz jego ramion obejmujacych mnie tak, że wiem że nic mi sie nie stanie. To sie nazywa tęsknota prawda ?
Zeszłam na dół do reszty. Zayn właśnie mocno przytulał nadal jeszcze roztrzesioną Rose. Posłałam im usmiech z wejscia do salonu. Oparłam sie o framugę drzwi, zapatrzona w tą scenę. Jednak w pewnym momencie wszyskie spojrzenia wylądowaly na mnie, a raczej jakby za mnie. Poczułam czyjeś ramiona, które objęły mnie w talii. Przerażona odwróciłam sie.
Moje zaskoczenie, to co wtedy czułam jakby nie do opisania. Mój zachwyt, ale jednocześnie wielkie zdziwienie, pomieszane ze strachem. W koncu wrócił, czuje jego zapach, którego mi tak brakowało, lecz miał przyjechac później czemu teraz ? A jeżeli wie o tej ciąży ? Myśli, ze to ja będe mieć dziecko ? Tak wiele uczuć w tym momencie drzemało we mnie, pytanie, któremu najpierw uda sie dostać na zewnątrz. Ten dzien tak bardzo oczekiwany.
Czułeś kiedyś taka tesknotę za osobą, która jest od ciebie tak daleko i nie mozesz nic na to poradzić ? Nie możesz jej widziec, czasem nawet nie udaje sie wam porozmawiać. I czekasz na ten jedyny dzien, kiedy wreszcie ja spotkasz. Twoja radość sięgają zenitu, moment kiedy wiesz, ze zaraz sie z nią zobaczysz, nie potrafisz usiedziec w miejscu.

Moje ręce, jakby samoistnie rzucily sie na jego szyje, przez to nasze ciała stykały się. Objął mnie mocno, może, żebym nie uciekła. Jednak nie miałam nawet takiego zamiaru. Czułam sie bezpieczna i szczęśliwa.
L: Chyba musimy porozmawiać.
Pierwsze jego słowa po przyjeździe mnie zupełnie zdziwiły. Spojrzałam ze zdziwieniem na niego. Jego oczy powędrowały na mój brzuch. Czyli juz któryś do niego dzwonił z informacją, że niby jestem w ciąży ? No pięknie, co za idioci. Przewróciłam oczami.
T: Nie jestem w ciąży, tylko Rose. Pokazałam mu parę obejmujacych sie fotelu.
L: Niall mówil, że to ty i to z Harry'm.
Spojrzałam na blondyna piorunujacym wzrokiem, a on sie zaczerwienił i schował za swoją dziewczynę. Podszedł do nas Hazza i położył ręke na ramieniu Louisa.
H; Ona nie jest w ciąży, a między nami do niczego nie doszło, wiec możesz być spokojny.
Uśmiechnełam sie jeszcze szerzej niż wcześniej, a Louis zrobił to samo.
L: Czyli co gratuluje stary.
Skierował te słowa do Zayna podszedł do niego i go uściskał tak samo Rose, a potem zapoznał się z Emily.
H: Bardzo szczęśliwa ?
Szepnął mi do ucha Hazza, az na mojej skórze pojawiła sie gęsia skórka. Uśmiechnełam sie szeroko.
Nie potrafiłam wtedy okreslić mojego zachwytu, szczęścia.

Stałam na balkonie, opierajac sie o barierkę. Po mimo, że byłam tylko w tej sukience, kótrą kupowałam z Harry'm, nie było mi zimno. Została jeszcze minuta do nowego roku. Zastanawiałam sie jaki bedzie nastepny rok. Tak samo zwariowany jak ten ?
Wtem poczułam czyjaś dłoń na mojej. Odwróciłam głowę, a tam stał Louis. Jeszcze bardziej seksowny niż zwykle. Czarny t-shirt z nadrukiem opięty na jego klatce i do tego czarne rurki.
L: Czemu jesteś tu sama ?
T: Jakos tak, stąd lepiej będzie widac fajerwerki.
Zaczęło sie odliczanie : 10, 9, 8, 7, 6, 5. Wtedy Louis odwrócił mnie w jego stronę i ujał moją twarz. 4, 3, 2, 1. Jego usta musnęły moje to było takie niesamowite. Naokoło nas pełno fajerwerek, a my bylismy złączeni w pocalunku. Zawsze o takim marzyłam. Oparł swoje czoło o moje, patrzac mi w oczy.
L: Kocham Cię.
Uśmiechnelam sie do niego, kladąc moją dłoń na jego policzek.
T: Ja Ciebie też.
Znowu wpil sie w moje usta. Nie potrafiliśmy skończyć. Byłam oparta o ścianę domu, a Louis jeździł swoją ręką po mojej talii. Tak mi go brakowało. Nie mogłam lepiej wyobrazic sobie tej chwili.
Jest rozdział <3
I jak Wam sie podoba ? :D Przepraszam za tamtą pomyłke, jakas wczoraj zakrecona byłam :p
Szczerze ? Jest to mój ulubiony rozdział <3 Najbardziej chyba podoba mi sie ten pocałunek, i wcześniejsze rozmyślania i przeżycia głównej bohaterki.
Moge się przyznac, ze to z tęsknotą jest w moim przypadku osobiste...
Jak widzicie wszystko sie układa :3
A i szczególnie puście muzyke jak sa te rozmyslania naprawde :D
Dziękuje za komentarze <3 I piszcie co myslicie o tym :)
Całuje i do następnego :>
Olcia Styles