Włącz : Klik
Otworzyłam moje zaspane oczy. Od razu co zobaczyłam to klatkę Harry'ego. On jeszcze spał. Zaczełaś przejeżdżać palcem po jego jaskółkach na obojczykach. Poźniej twój wzrok przeniósł sie na jego twarz.
T: Wyglądasz tak słodko kiedy śpisz. Tak idealnie, twoje loki w takim nieładzie, brakuje jeszcze tych cudnych zielonych oczu i słodkich dołeczków.
Westchnęłaś i usiadłaś na skraju łóżka plecami do niego.
T: Kocham cię wiesz ? Wiem, ze mnie teraz nie słyszysz, może to i dobrze, ale tak jest. Lecz czuje też coś do Louis'a i tego nie zmienie dobrze o tym wiemy.
Przez to pogorszyły sie moje reacje z tobą i nawet Lou i jeszcze wy sie niekoniecznie dobrze dogadujecie. Tak to wszystko moja wina.
Jestem taka pogubiona. Kiedy byłam z tobą myślałam że to był błąd bo był Lou, ale kiedy jestem z nim to myśle tak samo, ponieważ jesteś ty i nie chce, żeby ktokolwiek z was był nieszczęśliwy przeze mnie.
Nie wiem sama co robić, wiesz teraz Lou będzie miał El, ale jeżeli on coś do niej czuje nadal to może powinnam to skończyć. Fakt może nie mam do niego aż tak wielkiego zaufania.
Właściwie po co ja ci to mówie skoro i tak mnie nie słyszysz ? Matko zaczynam gadać sama do siebie.
Spojrzałaś jeszcze raz na niego i poszłaś do siebie. Postanowiłaś troche doprowadzić sie do kultury. Kiedy spojrzałas za okno zauważylas taksówkę i Louis'a , który pakował swoje walizki do bagażnika. Przygryzłas dolną wargę i pobiegłaś szybko na dół. Może jeszcze nie odjechał.
Otworzyłas drzwi wejściowe podbiegłas do niego i rzuciłaś mu sie na szyje. On również cie mocno objął.
Łzy spływały ci strumieniami, kiedy pomyślałaś, że to może być wasz ostatni w ciągu tego roku przytulenie, ostatni raz zaciągniesz sie jego zapachem.
On chyba zauważył, że płaczesz i ujął twoją twarz w dłonie i palcami delikatnie je wycierał. Spojrzałaś w jego lazurowe tęczówki.
L: Nie płacz słyszysz ? Nie chce, żebyś przeze mnie cierpiała. Przepraszam za naszą ostatnią kłótnie, to było bezsensowne zachowywałem sie jak ostatni dupek. Przepraszam.
Pocałował mnie lekko w czoło i jeszcze raz mnie objął, gładząc mnie po głowie.
Po chwili oderwalas sie od niego i wytarłaś twarz. Nastała cisza i już chciałaś coś powiedzieć, ale on zaczał pierwszy.
L: Słyszałem co mówiłaś Harry'emu
T: Podsluchiwałeś ?
L: Tak mozna powiedzieć. I teraz w końcu wiem co czujesz. Jesteś pogubiona i nie masz do mnie takiego zaufania, żeby mnie z nią gdziekolwiek puścic prawda ?
Lekko pokiwałas głową.
L: Nie jest ci zimno ? Przecież nie ma nawet powyżej 10 stopni a ty w krótkich spodenkach, chodź dam ci bluze...
Pokręciłaś głową i znowu na niego spojrzałaś.
T: Lou nie zmieniaj tematu, to co teraz zrobimy ? Nie mozemy w ten sposób sie ranić, pewnie tobie też nie jest na ręke, że zostaje z Harry'm. Mam racje ?
L: Tak masz racje. Ja znam Harry'ego. Będzie wiele takich sytuacji, gdzie będziecie siebie tak blisko, że sama bedziesz chciała go pocałować i nie wykręcaj sie, bo tak będzie za każdym razem.
Jeżeli mamy oboje myśleć o sobie i zamartwiać sie co kazde z nas robi, moze właśnie teraz sie całują albo obejmują, nie wiem może tak być, wiec może to... zakończmy.
Powiedział po długiej pauzie, widać, że jemu też jest cięzko to mówić.
T: Ty naprawde tego chcesz ?
L: Nie wiem, ale myśle, że tak własnie będzie najlepiej, a jeżeli bedziemy chcieli do siebie potem wrócić to tak zrobimy. Ale chce wiedzieć, że ty też tego chcesz, bo nie chce żeby to była tylko moja decyzja. To jak zgadzasz sie czy masz inny pomysł ?
Zatkało cie. Myślałam, że damy sobie czas, ale żeby od razu zerwać ? Nie tego chciałam, zresztą jeżeli i tak dałabym mu czas to dobrze wiem, że on i tak będzie wolał ją ode mnie.
L: Skoro jeszcze sie namyślasz to chciałem ci to dać na twoje urodziny. Może to nic orginalnego, ale chce, żebyś czasami do tych chwil powróciła. Zamknij oczy.
Spojrzałaś na niego ze zdziwieniem.
L: No zamknij je.
Powiedział z uśmiechem. jak może sie w takiej chwili uśmiechać, kiedy własciwie ze sobą zrywamy. Nie ogarniam. Westchnełaś i zamknęłas oczy. Wyciągnął moje rece w jego strone a na nie położył coś prostokątnego. Otworzyłas oczy i spojrzałaś na niego ze zdziwieniem.
L: To album z naszymi zdjęciami. Upamiętnialiśmy na zdjęciach każdą naszą chwile, pamiętasz ?
Uśmiechnęłaś się lekko, przeczytałas napis na wierzchu albumu :
" Friends 4ever"
L: Zawsze nimi będziemy bez względu na to co sie stanie. Pod kazdym zdjęciem jest data i miejsce, żebysmy nie zapomnieli, kiedy to było.
Miałas wielką gule w gardle, znowu zaczęly lecieć ci łzy. On po raz kolejny cię przytulił. Czułaś ciepło, od niego bijące. Czułaś że bedzie ci go bardzo brakowało.
L: Nie chce cie widzieć takiej zapłakanej, prosze nie płacz.
Znowu zajęłaś sie swoimi łzami, które juz leciały strumieniami.
T: Dzięki. Jedź już bo sie spoźnisz na samolot.
L: Ale..
T: Po prostu jedź.
Miał już wejśc do auta, a ja spuściłam głowe i już sie prawie odwróciłam plecami kiedy on obrócił mnie w jego strone, jego dłonie powędrowały na moje policzki i zderzył moje wargi z jego.
To wszystko działo sie tak szybko, było to dla ciebie takim dużym zaskoczeniem, że wypadł ci album z rąk. Twoje ręce teraz ściskały jego rozpiętą bluze, a jego nadal trzymały moją twarz tak jakby sie bał, że bede chciala gdzieś mu uciec.
Kiedy już skończyliśmy, a trwało to dosyć długo bo żadne z nas nie chciało tego kończyć, on odsunął swoją twarz, ale była zarazem tak blisko że czułam jego oddech. Spojrzałam mu w oczy, a jego palec przejechał delikatnie po moim policzku. Przeszedł mnie lekki dreszcz.
L: Kocham cię.
Schylił się i podał mi album. Uśmiechnęłaś sie lekko.
Spojrzałaś na waszą splecioną dłoń. I nie mogłas uwierzyć, że ten widok widzisz po raz ostatni.
T: Jedź już bo serio sie spoźnisz.
L: Eh jasne.
Zabrał swoją dłonią, ale złapalas ją jeszcze raz.
Podeszłaś do niego, stanęłaś na palcach i twoje usta były teraz koło jego ucha.
T: Też cię kocham Tomlinson.
Uśmiechnął się szeroko.
L: Nie wiedziałem, że jeszcze to od ciebie usłysze.
Uśmiechnełaś sie, a on pocałował cię w ręke.
L: Wiesz Harry bardzo sie zmienił od czasu incydentu z Victorią, pewnie to zauważyłaś prawda ?
T: Może a czemu mi to mówisz ? I to w takim momencie ?
L: Bo myśle, że boisz sie być z nim przez to co sie zdarzyło, że znowu cię zrani albo zdradzi mam racje ?
T: To też jest powód.
L: Uwierz mi Harry zmienił się, widać jak na ciebie patrzy. Chyba dopiero teraz to uśwaidomił sobie jak mu na tobie zależy, wiec nie bój sie spróbować ten ostatni raz. Wiem że teraz wam sie na pewno uda.
T: Ale przecież jezcze niedawno traktowałeś go jak rywala, a teraz mówisz o nim takie rzeczy. to bez sensu.
L: Jest sens. Chce żebyś była szcześliwa, ze mną nie byłaś, a teraz możecie spróbować.
T: Nie Louis to nie tak byłam z tobą szczęśliwa, ale..
L: Ale ciągle myślałaś o Harry'm, że każdy nasz pocałunek go zrani, tak samo było kiedy byłas z nim, bo wtedy myslałaś o mnie. Wiec teraz o mnie zapomnij i bądź szczęśliwa z osobą która naprawde cię kocha.
T: To mnie nie kochałeś wcześniej ?
Zasmiał sie lekko a ja po raz kolejny byłam zdezorientowana.
L: Kochałem i dalej kocham. I jeżeli będziemy przyjaciółmi i pojdziemy w swoją stronę, będziemy szczęśliwi osobno, ale dalej będziemy wiedzieć, że nam na sobie zależy.
T: Może i racja.
L: Tak mam całkowitą racje i masz tą bluze bo cała sie trzesiesz.
Okrył mnie swoją bluzą, a ja sie uśmiechnęłam.
T: Przyjedziesz na sylwestra ?
L: Mam nadzieje, bo chciałbym go spędzić z wami i oblać to co zdarzyło sie w tym roku, a tak szczerze to bardzo dużo sie zdarzyło.
T: No tak za dużo wrażeń jak na jeden rok. Pewnie jak przyjedziesz to z El tutaj prawda ? Wejdziecie trzymajac sie za ręce.
L: Nie wiem czy chce z nią być. Trochę minęło, ale nie wiem czy jestem gotowy.
T: Gotowy ? Nie wciskaj ściemy. Założe sie, że będziesz z nią jeszcze w tym tygodniu. Widziałam jak na siebie patrzycie na tych zdjęciach. Tacy zakochani.
Zaśmiałas sie, a on tylko uniósl brwi.
T: Mam racje, nie oszukuj sam siebie. Dobra wiesz bo serio zaraz ci ten samolot odleci.
L: Cholera nie chce tam jechać.
Przytuliłas go mocno i poklepałaś po ramieniu.
T: Pa Louis.
Znowu zbierało ci sie na płacz, jego oczy również sie szklily.
T: Jedź zanim sie oboje rozkleimy.
Uśmiechnął sie i wszedł do taksówki po chwili odjechał. Stałaś tam wpatrzona w punkt gdzie staciłaś ja z oczu. W pewnym momencie poczułaś kropelki wody. Potem zaczał już lać deszcz. Nie zawracałas sobie nim głowy chociaż zastanowiłas sie czemu zawsze w takich chwilach musi spaść deszcz.
R: Chodź przeziebisz się !
Nie słuchałas jej dalej tam stałaś i jeszcze bardziej ściskałaś swój album.
R: Żyjesz ? Nie możesz tu stać, chodź do domu.
T: Nie zabierzesz mnie stad nawet siłą.
Westchnęła i poszła. Po kilku minutach przyszedł z nią Zayn. Wziął mnie w pół i przerzucił. Teraz byłam na jego ramieniu.
T: Puść mnie ! Zayn !
Z: Słuchaj sie starszych.
Weszliśmy do domu a on zostawił mnie na kanapie w salonie. Sam usiadł na fotelu po przeciwnej stronie,a Rose obok mnie.
Z: No to powiedz o co chodzilo. Jesteście dalej razem.
Pokręcilaś lekko głową i zalałaś sie łzami. Rose objęła cię ramieniem i pocałowała w głowę. Zayn gdzieś poszedł.
R: Nie martw sie, wszystko sie ułozy. Przecież bedziecie przyjaciółmi. To nie koniec świata tylko początek czegoś nowego. Może w końcu zauważysz Loczka.
T: A kiedy ja go nie zauważałam ? Po za tym co wy sie tak na niego uparliście ?
R: Louis też chce żebyś z nim była ?
T: Nawet nie wiesz jaki mi wykład zrobił jak sie zmienił. Kocham go, ale to nie oznacza żebym już była z Harry'm, błagam może troche czasu mi daj.
R: Znajac ciebie i tak zaraz znim będziesz. Dobra przestań już smutać.
Po chwili przyszedł Zayn z Harry'm. Czułas jego wzrok na sobie jednak nie podniosłas głowy. NIe chciałaś żeby widzial cie w takim stanie.
H: Chodź rozerwiesz sie troche.
T: Harry nie chce mi sie nigdzie iśc. Nie mam ochoty.
H: A czy ja sie ciebie pytam ? Ja stwierdzam chodź.
Pociągnął mnie za ręke do kuchni.
H: Pomożesz mi. Umiesz robić pierogi ?
T: Pierogi ? Po co ci teraz pierogi ?
H: Mam wielką ochote na pierogi z twarogiem. To jak pomożesz mi młoda ?
Spojrzałas na niego i pokręciłas głową. Wyjęłas najpotrzebniejsze skladniki i zabierałaś sie do pracy. Harry patrzył na ciebie z zaciekawieniem. Jednak bardziej patrzył sie na ciebie niż na to co robisz.
T: Pomożesz czy bedziesz sie tak na mnie gapił ?
H: Wole sie jednak na ciebie patrzeć.
Zjechałaś go wzrokiem a on uśmiechnął sie ukazujac swoje dołeczki.
H: Dobra dobra to co mam robić ?
T: Posyp mąką blat, żeby ciasto nie przywarło.
H: O tak ?
Odwróciłas sie do niego, twoja twarz już była cała biala. Starłaś z oczu mąkę i spojrzałaś na niego groźnym wzrokiem.
T: Miałeś posyp blat a nie mnie !
Wzięłaś torebkę mąki, włożyłas do środka ręke i garść mąki nasypałaś mu na jego loki.
T: Jesteśmy kwita.
H: Nie koniecznie
Po chwili zaczęliście obsypywac sie mąką az byliście cali biali. Ciągle sie śmiałaś a on z tobą. Kiedy mąka sie skończyła, poszłas sie umyć i przebrać. Po pół godzinie była sucha i czysta. Potem przyszedł Harry i usiadł koło ciebie na łóżku.
Nowy rozdział :3
I jak Wam sie podoba ?
Powiem szczerze że sporo sie namęczyłam żeby napisać to całe zerwanie, jakoś wszystko mi nie pasowało, ciągle cos zmieniałam :/
Ktoś sie domyslał, że tak sie stanie z ich związkiem ? :D
No niestety nie bylo im pisane jednak sa przyjaciólmi, co jest bardzo ważne :)
Początkową "rozmowę" Waszą z Harry'm napisałam nie bez powodu, bo jeszcze do niej wróce ;)
Nie wiem ale wydaje mi sie że wyszedł mi dosyć długi nie uwazacie ? No i jeszcze jest sporo dialogów co jest raczej na plus :D
Dziękuje za komentarze i za to że ze mną jesteście <33
To dla mnie bardzo dużo znaczy <3
Czekam na Waszą opinie :)
Do następnego <3
Olcia Styles
wtorek, 30 lipca 2013
środa, 10 lipca 2013
Say You're Just A Friend
Włącz : KLIK
Nie lubie kłamać. W ogóle po co kłamać ?
Kiedyś nauczyłam sie, że w życiu kłamstwo nigdy nie prowadzi do niczego dobrego.
Z tego są same problemy, a z małego kłamstewka zrobi sie ogromne kłamstwo, w ktorym już nikt sie nie połapie. Nie będzie sie dało go odkrecić.
Przez kłamstwa możemy stracić osoby na ktorych nam zależy. Stracić ich zaufanie, które trzeba poźniej bardzo długo odbudowywać.
Dlatego boje sie brnąć dalej w to kłamstwo, bo okłamujemy tych bez których bylibyśmy tetaz nikim. One Direction nie istniałoby bez fanów, których oszukujemy moim związkiem z Harry'm.
I mam jedno pytanie : Po co mamy to robić ? Co to da fanom ? Co to da nam ?
Narazie to fanom świadomość, że jestem z nim, a co daje mi to tylko kłótnie z Louis'em, których teram mam pod dostatkiem.
Bez fanow jestesmy niczym. Bez nich nic byśmy nie osiągnęli dlatego nie rozumiem skąd ten pomysł.
I co teraz jak będziemy jechać to mam trzymać Harry'ego za rekę tak na oczach Louisa ? Będe sie czuła okropnie.
To jest chore, w końcu jestem jego dziewczyną a nie Hazzy. Mam nadzieje, ze w końcu sie to wszystko skończy i nie bedziemy musieli kłamać przed fanami, dzieki którym jestesmy kim jesteśmy.
Uważam, że to wszystko jest bez sensu i myśle że nigdy nie zrozumiem rozumowania naszego menadżera.
Mam nadzieje, że podczas wywiadu wszystko pojdzie idealnie.
Czekam na chłopaków w salonie. Czy oni nie mogą sie ruszyć ? Przecież mieli tu być już 10 minut temu.
A mówią, że to dziewczyny nigdy nie mogą sie wyszykować na czas...
T: Mozecie się ruszyć ?! Ile można na was czekać ?!
Po chwili zjawiło sie całe One Direction w salonie.
T: Wreszcie... no to chodźcie.
Chciałaś juz wyjść, kiedy Zayn zagrodził ci drogę. Spojrzałas na niego dziwnym wzrokiem.
Z: Czy ty nie widzisz co sie dzieje za oknem ?
Westchnełas ciężko i podeszłaś do okna. A za nim stało z tuzin paparazzi. Wytrzeszczyłaś oczy nie mogąc w to uwierzyć, że az tylu ich jest.
T: To co teraz robimy ?
Hazza wyciągnął ręke i dał mi okulary, potem złapał mnie za ręke i wyszliśmy. To było straszne. Kiedy wyszliśmy, wszyscy sie na nas rzucili i obsypywali nas pytaniami. Szybko weszliście do samochodu i ruszyliście. Kiedy dojechaliście do studia było to samo, tylko było ich więcej. Nie sądziłaś ze gwiazdy maja aż tak ciężko. Jednak jakoś udało wam sie przejśc.
Weszliście i potwierdziliście wasze przybycie. Było jeszcze 30 minut do wywiadu, więc poszliście do garderoby. Usiadłas na najbliższym fotelu. Zaczęliscie rozmawiać o waszej trasie koncertowej, gdzie, kiedy, jak. Lecz przez cały czas obserwowałaś Lou wyraźne i miał bardzo smutną minę, jakby sie nie cieszył z trasy.
Nim się obejrzałaś, a za minutę zaczyna sie wywiad. Złapałas głeboki oddech, a ktos złapał cię za reke, byłas pewna że to Louis.
H: Nie denerwuj sie tak.
Zdziwiona popatrzyłałs na niego. Nie wiedziałas, że musicie nawet tutaj pokazywać, że jesteście para.
H: Coś się stało ?
Jednak nie zdążyłaś odpowiedzieć, bo usłyszałaś, że macie już wyjść przed kamery.
Ty wyszłaś pierwsza razem z Harry'm za ręke, a za wami reszta. Fanki piszczały jak oszalałe. Usiedliście na wielkiej kanapie i po mimo, że była was szóstka, zmieściliście sie. Na początku były pytania o trase koncertową, o naszą płytę.
Potem prezenterka poprosiła nas żebyśmy cos zaśpiewali, co było dla ciebie dużym zdziwieniem. Mieliśmy zaśpiewać duet, który promuje naszą płyte.
Spojrzałas na Harry'ego z błagalną miną, żebyśmy tego nie śpiewali, jednak on pociągnął mnie na scene.
Na początku śpiewał Harry a fanki zaczęly piszczeć, w tym czasie spojrzała za siebie na Louis'a. Usmiechnął sie do ciebie a ty odwzajemniłaś uśmiech. Poźniej zaczęlaś ty, a Harry odwrócił sie w twoją stronę i czułaś jego wzrok na sobie.
Na refrenie w końcu na niego spojrzałaś a on przez to sie uśmiechnął, i kiedy skończyliśmy jego uśmiech jeszcze bardziej sie rozszerzył i pokazał swoje dołeczki i objął mnie ramieniem i wszyscy zaczęli bić brawa.
Potem usiedliśmy na swoje miejsce. I zaczął się temat mojego związku z Harry'm.
Pre: No to jak widze że was związek rozkwita, jest między wami niezła chemia.
Uśmiechnęłam sie pod nosem i czekałam aż coś odpowie Harry.
H: Tak jesteśmy bardzo szczęśliwi.
Pre: Widać to na tych zdjęciach. Sami zobaczcie.
Spojrzałas na wielki telewizor, a w nich ja i Harry. Pierwsze zdjęcie było kiedy trzymaliśmy sie za ręce, potem jak mnie Harry obejmował...
Modliłas sie w duchu aby nie pokazali tego kiedy sie całujemy....nie kiedy sie całujemy.
Jednak moje marzenie legło w gruzach tak szybko, kiedy zostało pokazane to zdjęcie. Spojrzałam sie na Harry'ego, a potem na Louis'a. Wpatrywał sie w to zdjecie z wielkim smutkiem. Potem nasze spojrzenia sie spotkały, jednak on od razu spojrzał sie gdzie indziej.
Wiedziałaś że tym razem ci tego nie wybaczy. Byłaś pewna kolejnej kłótni kiedy wrócimy do domu.
Tylko że ja nie mam żadnego wytłumacznia na to co się stało.
Jednak kiedy prezentarka przestała opowiadać jacy jestesmy słodcy i tak dalej zaczeła temat o Louis'ie i Eleanor ?
To mnie dosyć zdziwiło.
Pre: No to teraz Louis, podobno zerwałeś Eleanor kilka miesięcy temu, jednak wczoraj widziano cię z kawiarni i na spacerze. Czyżby o czyms nie wiemy ?
Włączyła znowu zdjęcia tym razem jego i Eleanor. Było ich kilka. Jednak każde bolało tak samo. Wiem, że ja zrobiłam coś gorszego ale jednak nie robimy tego specjalnie i specjalnie tutaj go nie zdradzam.
Trzymanie sie za ręce w kawiarni, przytulanie... co to ma być ?
Po co on to robi ?
Myślałam, że on jej nie lubi, że jest wobec jej obojętny.
Spojrzałam na niego i chyba był tak samo zszokowany jak ja. W końcu spojrzał sie na mnie. Pokręciłam lekko głowa i odwróciłam wzrok. Czułam, że zaraz sie rozpłaczę. W pewnym momencie Harry złapał mnie za ręke i uśmiechnął sie do mnie dodając mi otuchy.
L: Znaczy my jesteśmy tylko przyjaciółmi. Po prostu nie widzeliśmy sie długo i postanowiliśmy, po mimo tego co się miedzy nami zdarzyło dalej sie przyjaźnić.
Zrobiłam zniesmaczoną minę po tej wypowiedzi, ale widać że prezenterka w to uwierzyła i nie zadawała więcej pytań na ten temat.
Po tym wywiad szybko sie skończył i wróciliśmy do domu.
Wbiegłam szybko do niego unikajac spojrzeń chłopaków. Położyłam sie na łóżku, ale nie chciałam plakac byłam na niego po prostu zła. Ktoś zapukał do pokoju. Spojrzałaś na drzwi a w nich stał Louis.
T: Nie chce z tobą rozmawiać. Wyjdź i mnie zostaw w spokoju.
L: Nie, musimy porozmawiać i nie wyjde dopoki nie porozmawiamy.
T: Dobra proszę mów.
L: Wiem jak to wyglądalo, ale my sie po prostu przytuliliśmy na pożegnanie między nami nic nie ma. Prosze uwierz mi.
T: No tak super powiedziałes jedno zdanie i myslisz, że już ci uwierze. Po co sie z nią spotkałeś i niby kiedy to było ?!
L: Jak ty poszłaś z Harry'm na waszą udawana randke, która z mojego punktu widzenia wcale nie była udawana ! Wkurzasz sie na mnie, a sama całujesz sie z Harry'm ?! A ja nie mogę nawet jej przytulić kiedy sie żegnamy. No to jest chore !
L: I tak na marginesie to spotkałem sie z nią w sprawie wyjazdu i jakbyś nie wiedziała to wyjeżdzam jutro !
T: Jutro ?! Czemu ?! A co z płytą i.. moimi urodzinami ? Mieliśmy je wspólnie spędzić pamiętasz ? Moje 18.
L: Płyta i tak zostanie wydana, a trasa zostanie przełożona na styczeń zaczniemy od razu po nowym roku.
T: Tak poźno ? To ile tam z nią bedziesz ?
L: No wiesz teraz mamy połowę listopada bede tam miesiac, a potem świeta gdzie jade do rodziny wiec wróce w nowym roku.
T: Świetnie a chłopaki juz wiedzą ? I Simon ?
L: Tak gadałem z nimi. I jest mi strasznie przykro jeżeli chodzi o twoje urodziny, zupełnie o tym nie pomyślałem...
T: Wcale nie jest ci przykro Louis, wiesz co mam gdzieś kiedy ty pojedziesz czy wrócisz. Ty chcesz tam jechać, bo będzie z tobą Eleanor i dla ciebie teraz tylko to sie liczy. Życzę miłego wyjazdu z twoją była dziewczyną, o której jeszcze niedawno nie chciałeś nic słyszeć ! Co sie zmieniło ?!
To albo ze mnie robisz idiotkę albo oszukujesz sam siebie ! Więc zdecyduj sie w końcu którą wolisz !
L: I kto to mówi ? Może w końcu sama sie zdecyduj, który z nas jest dla ciebie ważniejszy. Ja czy Harry ? Bo jak narazie widze to z nim spędzasz wiecej czasu niż ze mną ! Bo jak ty masz obawy i nie masz do mnie zaufania to ten związek może powinien sie zakończyć !
Zamurowało cię. Louis'owi tez zmieniła sie mina.
L: (T.I)... ja nie chciałem tego powiedzieć...nie o to mi chodziło, nie chce tego kończ...
T: Ale powiedziałeś a tego już nie cofniesz ! Ja nie mam zaufania to moze spojrz na siebie. I to niby Harry nie potrafi być z jedną dziewczyną ! Ciekawe bo to widać ty masz z tym problem !
Wybiegłaś z płaczem z pokoju i usiadłaś na huśtawce za domem.
Bałaś się, ze będzie wolał ją od ciebie, że na kazdym kroku ona będzie chciała go uwieść.
Chociaz Louis może mięc podobne obawy co do ciebie i Harry'ego.
Może potrzebujecie czasu, żeby od tego ochłonąc. Może po tych prawie dwóch miesiącach zrozumiecie, że kochacie tylko siebie.
Niestety to jest tylko " może" i nie wiadomo co sie zdarzy i jak potoczy sie nasz los.
Jednak wiesz jednego, że kochasz Louis'a i bez względu na to czy będziesz przytulać sie z Harry'm przed prasą czy nie, twoje uczucie i tak sie nie zmieni.
Nie chciałąś dalej tu siedzieć wiec poszłaś do pokoju. Po tym od razu położyłas sie do łóżka.
Nie mogłas spać, ciągle sie budziłas. Mysl, że on wyjedzie z nią, a wy jesteście skłóceni przyprawiała cię o dreszcze.
Wstałaś z łóżka przed 6, bo nie mogłas już dalej bezczynnie leżeć. Pomyślałaś, że Harry już nie śpi, chociaż wiedziałas że to nie mozliwe. Weszłas do pokoju, ale on jeszcze spokojnie spał. No cóż jedyne wyjście to po prostu go obudzić...
T: Harry śpiochu wstawaj.
Zaczęłas skakać po łóżku i lekko nim potrząsałaś .
H: Co ? Obudziłas mnie !
Powiedział zaspanym głosem.
T: Oj daj spokój. Ciesz sie, że nie oblałam cię wodą. Chociaż mogłam to zrobić od razu skoro jesteś taki nie miły.
H: Ja nie miły ?
Zaczął mnie łaskotać, a ja nie potrafiłam opanować smiechu. Teraz i ja leżałam na łóżku koło niego. Przykryłam się kołdra po same uszy. Leżeliśmy tak troszkę, kiedy on zaczal sie podejrzanie uśmiechać.
T: No co ?
H: Wyglądasz ślicznie, a tak po za tym to już dawno nie leżeliśmy razem w jednym łóżku. Co to za zmiana ?
T: Żadna zmiana i daruj sobie komplementy, bo wiem jak wygladam po nieprzespanej nocy.
H: Nie spałaś ? Czemu ?
T: Wczoraj sie pokóciłam z Louis'em pewnie słyszłałeś. W dodatku on dzisiaj już wyjezdza. On niczego nie chce zrozumieć, nie potrafi sie postawić na moim miejscu. Nie byo czegoś takiego kiedy byliśmy przyjaciółmi. Wtedy zawsze mnie rozumiał, potrafił pocieszyć.
H: Nie martw sie. W końcu to wszystko minie, może potrzebujecie czasu, żeby to przemyśleć.
T: On nie będzie miał czasu niczego przemyśleć, bo na okrągło będzie z Eleanor.
H: Słuchaj znam Louis'a i nawet z nim o niej niedawno rozmawiałem. On nic do niej nie czuje. A teraz śpij bo nawet 6 nie ma.
Uśmiechnęłaś lekko, odwróciałaś sie do niego plecami i zamknęłas oczy. Harry objął cie ramieniem i przybliżył do siebie tak, że wasze ciała stykały sie ze sobą. Otworzyłas oczy i spojrzałaś na niego.
T: Harry ?
On jednak udawał że nie słyszy i nic nie odpowiedział. Przewróciłaś oczami i zasnęłaś.
Nowy rozdział <3
Nie wiem nie mam o nim zdania sami go oceńcie :)
Jakby co nowy rozdział pewnie dopiero w sierpniu,bo zaraz wyjeżdzam i nie bede mogła napisać rozdziału :/
Ale jak wróce będe od razu brała sie za napisanie go :)
Jak widzicie Lou ma coraz lepsze kontakty z El, a Wy z Harry'm :)
Co z tego wyniknie ? :D
Powiem Wam że bardzo dużo, ale nie chce tutaj wiecej zdradzać ;)
Dziękuję Wam , że po mimo mojej długiej nieobecności nadal jesteście ze mną <33
Piszcie co myślicie o tym rozdziale :)
Pozdrawiam <33
Olcia Styles
poniedziałek, 1 lipca 2013
Lie Used To Destroy Us
Włącz : KLIK
Po chwili usiadłaś na łóżku, gdy do Harry'ego zadzwonił telefon.
T: Kto to ?
H: Victoria.
Mina ci spoważniała i zaczęłaś bawić sie palcami. Byłas pewna, że dzwoni by mu powiedzieć czy to on jest ojcem jej dziecka. Spojrzałaś na niego, a minę miał przerażoną, kiedy z nią rozmawiał.
Miałas najgorsze przeczucia. Przez to zmarnuje sobie całe życie. Jego kariere i swoją pasję. A w dodatku będzie to dziecko, którego nie kocha, a jej matki również. Jak to łatwo można sobie zepsuć cale życie. Przez jedną głupotę, której już nie można odkręcić.
Kiedy skończył usiadł koło ciebie i schował twarz w dłonie. Nie wiedziałaś co powiedzieć. Bałaś sie wykonać jakikolwiek ruch. Zaczęło ci sie zbierać na płacz. W pewnym momencie Harry zaczał sie śmiać. Byłas zdezorientowana.
T: Harry co sie dzieje ?
Wybuchnał takim śmiechem, że nie mógł sie opanować. Wreszcie udało mu sie coś powiedzieć.
H: Jaka miałaś minę...nie jestem ojcem...okazało sie że to Jack...ale cie wkreciłem.
Spojrzałam na niego z zażenowaniem i walnęłam go mocno w ramię.
H: A to za co ?
T: Nie potrafisz sie zachowac nawet przy poważnych sprawach. Nawet nie wiesz jak sie wystraszyłam. Idę stąd bo nie mogę z tobą wytrzymać.
H: Ej obraziłas sie ?
Pokazałam mu tylko język i wyszłam.
~~ Z perspektywy Louis'a~~
Sądziłem, że już jej nie zobaczę, że nie pojawi się znowu w moim życiu.
Po prostu o niej zapomnę i wszystko będzie dobrze.
Jednak ona przyszła tutaj ze swoim zniewalającym uśmiechem, rozwianymi przez wiatr włosami.
Weź ogarnij sie Louis. Miałeś o niej zapomnieć. I tak było i jest gdyby nie fakt, że ona tutaj stoi przede mną.
I po co przyszła ?
Myślałem, że sobie wszystko wyjaśniliśmy, że urwiemy kontakt, bo nawet nie ma czasu na jakiekolwiek spotkanie, bo jesteśmy zapracowani i nie mamy dla siebie czasu.
Widać ona mysli inaczej. Ale ja jej tu nie chce, nie chce z nią rozmawiać.
Najlepiej gdyby w ogóle sobie stąd poszła i nie mąciła mi w głowie.
Nie wytrzymam niech ona coś powie, bo zatrzasne przed nia drzwi.
Boje sie tylko żeby reszta jej nie zobaczyła, szczególnie (T.I).
Niech chce, żeby sie poznały, nie potrzebne im to do szcześcia.
E: Hej Lou.
Jej głos taki melodyjny napłynął do moich uszu. Spokojny i opanowany, nie podobny do niej.
L: Po co tu przyszłaś ?
E: Musisz mi pomóc.
L: Ja ci w niczym nie musze pomagać, nie jestem ci nic winien, wiec nie rozumiem skąd taki rozkaz.
E: Oj Louis przestan dobrze ? Z tego co pamiętam to ty chciałeś poznać moich rodziców, więc masz za swoje. Lecisz ze mną do Nowego York'u.
L: A co mają do tego twoi rodzice ? Jaki znowu Nowy York ?
E: Bo to od nich musze wziąsc kase a oni są własnie w Nowym York'u. Powiedzieli, że dadza mi ją na dom, w który zamieszkam z tobą, bo oni dalej myślą, że jesteśmy razem. A nie chce już mieszkać w tych hotelach i żyć na walizkach. Zacytuje ich " damy ci kase na dom,jeżeli zamieszkacie w nim razem". Lecisz ze mna.
L: Pojebało cię ? I my mamy mieszkać w jednym domu ?
E: Serio jesteś takim idiotą czy tylko żartujesz ? Oczywiście, że nie bedziesz w nim mieszkać. Ja tylko potrzebuje ciebie do tego, żeby im pokazać jak świetnie nam sie układa i jacy jesteśmy szczęśliwi.
Później po prostu powiem, że zerwaliśmy i tyle a dom dalej będzie mój.
L: Czemu ja ? Nie możesz wziąsc kogoś innego?
E: Ja nie mam zamiaru dalej mieszkać w hotelach. Po za tym oni cię znają, a jakbym wzieła jakiegos przypadkowego to by go musieli poznać a to długo potrwa.
Niestety nie mam tyle kasy, żeby sobie wybudować wille, wiec jak pomożesz ?
L: Nie , bo to bez sensu i nie musze tego robić radź sobie sama.
W tym momencie na dół zeszła (T.I). Podeszła do mnie i złapała mnie za ręke.
Myśłałem że zwariuje.
T: Kto to ?
Eleanor popatrzyła najpierw na nia, później na nasze złączone ręce.
E: To wy jesteście razem ?
L: Tak
Nagle ręka (T,I) wypuściła moją. Spojrzała na mnie wystraszonym wzrokiem.
E: A to nie przypadkiem ty jestes z Harry'm ? To jak to w końcu wygląda ?
Już zrozumiałem o co jej chodziło. Nasz związek miał być w ukryciu. Nikt oprócz chłopaków miał o tym nie wiedzieć. Popełniliśmy wielki błąd mówiąc jej, że jesteśmy razem.
E: Teraz wszystko jasne, wasz związek nie wychodzi po za obręby tego domu, a twoim chłopakiem przed prasa jest Harry.
Bardzo ciekawe a zarazem żałosne, bo nie dość, że oszukujecie fanów to w dodatku samych siebie.
Skoro już to wiem to wypadałoby to w jakis sposób wykorzystać prawda ? Chyba, ze jest jakiś sposób, żeby tego nie wyjawiła reszcie świata, która na pewno będzie zbulwersowana, ze ich tak podle oszukujecie. Więc Louis masz jakiś pomysł ?
Usmiechneła sie cwaniacko i załozyła ręce.
L: Nie zrobie tego.
T: Ale czego o co chodzi ?
E: Pewną mała przysługe prawda Lou ?
T: Jaką przysługe Louis ?!
L: Mam z nią pojechać do jej rodziców, żeby ona wzieła od nich pieniądze na jej dom, bo przeciez biedna mała Eleanor cała kase przeznacza wyłacznie na ciuchy i kosmetyki !
E: Nie podnoś na mnie głosu ! Albo pojedziesz albo wasz sekrecik wyjdzie na jaw a potem wasza kariera sie skończy, szczególnie że słyszłam że wydajecie zaraz płytę. Wypadałoby nie podpaść fanom prawda ?
Nie wiedziałem co mam zrobić. Z jednej strony nie chce z nią jechać, zostawiać ich akurat kiedy za tydzień wydajemy płytę. Ale z drugiej strony to nie może sie wydać. Fani nas za to zabiją, że przez cały czas ich okłamujemy.
T: Musisz z nia pojechać.
L: Co ?? I mam cię tutaj zostawić ?
T: Czemu sie martwisz o mnie skoro zostaje z chłopakami ? Martw sie raczej o to żeby ona niczego nie powiedziała, bo wtedy bedzie koniec rozumiesz ? Zgódź sie nie ma innego wyjścia.
Popatrzyłem sie na nią, ale przekręciła głowe w drugą stronę.
Przełknąlem śline i z wielkim trudem powiedziałem że z nią pojade.
E: Fantastycznie no to za dwa tygodnie mamy samolot do Nowego York'u. Wszystkie szczególy podam kiedy indziej. Życzę miłego dnia.
Pomachała nam i odeszła. (T.I) zatrzasneła za nią drzwi i naburmuszona pobiegła schodami na górę. Złapałem ja szybko za ręke, a ona sie odwróciła.
L: O co ci chodzi ?
T: Jeszcze sie pytasz ? Jedziesz właśnie ze swoją była dziewczyną na wakacje z jej rodzicami i musicie być parą. Wiesz nic sie nie stało...
Powiedziała sarkastycznym tonem i uwolniła sie z mojego uścisku. Dogoniłem ją i złapałem za ramiona.
L: Dobrze wiesz że nie jade tam dla przyjemności. Sama powiedziałaś, żebym sie zgodził, więc tak zrobiłem.
T: A co wolałeś żeby wszystko wyszło na jaw ?
L: To w czym widzisz problem ?
T: A wiesz może w tym , że jedziesz tam z nią. I jeszcze macie udawać pare. No to fajnie miłego lizania z cudowną Eleanor.
L: Przestań ! Nie bedziemy sie całować co najwyżej mogę ją objąć to wszystko. Proszę ja też nie chce z nią lecieć. Uwierz mi do niczego między nami nie zajdzie.
T: Jasne.
Już miała wejść do pokoju, kiedy obróciłem ją w swoją stronę i pocałowałem. Odwzajemniła i zarzuciła ręce na mojej szyi, a ja objąłem ją w talii. Pogłebialiśmy pocałunek i stawał sie on coraz bardziej zachłanny. Miałem już zdjąć jej bluzkę, kiedy ktoś musiał nam przeszkodzić...
Z: Błagam nie tutaj.
Zaczeliśmy sie śmiać i kiedy wreszcie Zayn sobie poszedł spojrzałam na Louis'a.
L: Kocham cię. Ciebie i tylko ciebie. Ona nic dla mnie nie znaczy uwierz mi.
Uśmiechnęła sie, otworzyła drzwi i pociągnęła mnie za ręke. Zamknęła drzwi, przybliżyła sie do mnie i złączyliśmy nasze usta w pocalunku.
Jej ręce wędrowały po mojej klatce, za to moje po jej plecach. Zacząłem iść do przodu, zmuszajac ją przy tym żeby szła do tyłu. W końcu stanęła obok łóżka, lekko ją popchnąłem, żeby sie położyła, a ona pociągnęła mnie za sobą.
Zdjąłem jej bluzkę i teraz całowałem jej szyję, zaś ona odchyliła głowę, robiąc mi więcej miejsca. Schodziłem niżej i pieścilem jej dekolt i już miałem zajac sie stanikiem, kiedy ktos wszedł do pokoju.
Odsunałem sie od (T.I) i zwróciłem wzrok ku drzwiom. A w nich stał Styles ze zdziwioną miną i wytrzeszczonymi oczami. (T.I) szybko załozyła bluzkę i spojrzała pytającą miną na Harry'ego.
H: Przepraszam że tak bez pukania i w ogóle, że wam sie wciąłem, ale dzwonił Simon i prosił, żebyśmy gdzieś wyszli razem, żeby paparazzi nas zauwazyli i porobli zdjecia.
L: Niby po co ?
H: On twierdzi, że to pomoże kiedy bedzie o nas głośno przed płytą, która wydajemy za kilka dni. Ubierz sie i chodź. Poczekam na dole.
Wyszedł z pokoju, a (T.I) wstała z łóżka.
L: Czemu w takim momencie ? Jak zwykle tak to jest kiedy mieszka sie z tyloma osobami. I jeszcze pukać nie umieją.
T: Oj dobra już tak nie jęcz. Idę pa.
L: A buziak na pożegnanie ?
Uśmiechnęła sie i dała buziaka w policzek, potem wyszła.
~~ Z Twojej perspektywy~~
Zeszłam na dół, założyłam płaszczyk i wyszłam razem z Harry'm. Szliśmy w ciszy, słychac było tylko przejeżdzajace samochody i wiatr, który rozwiewał niesfornie moje włosy. Chciałam jakoś zacząć rozmowę.
T: To gdzie my mamy iść ?
H: Nie wiem pewnie musimy troche pochodzić po parku na jakiś najbardziej zatłoczonych ulicach, a potem na kolacje jeżeli bedziesz chciała.
Powiedział szorstko co mnie zdziwiło, jeszcze godzinę temu tak bardzo sie cieszył z tego, że to jednak nie on jest ojcem dziecka Victorii. Na jego miejscu humor by mi został jeszcze przez długie godziny, no ale nie chciałam wnikać.
Jednak miał smutną i zamyśloną minę. Szedł z rękami w kieszeniach i wpatrywał sie w chodnik.
H: Czemu mi sie tak przyglądzasz ?
T: Bo jesteś smutny i nie rozumiem dlaczego. Jeszcze przed chwilą byłeś taki radosny.
H: No wiesz dziewczyna która kocham nad życie własnie miała przespać sie z moim najlepszym przyjacielem, wiec chyba ma prawo być nieszczęśliwy.
Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok. "Kocham nad życie". Te słowa nie mogly mi dac spokoju. Czy jestem dla niego aż ta ważna jak on mówi ?
Doszliśmy do parku i zaczeliśmy bładzić między ścieżkami. Postanowiłam sie troche do niego przybliżyć żeby faktycznie wyglądało, że jesteśmy razem. Teraz praktycznie ocieraliśmy sie rękami. Harry spojrzał na mnie i musnął delikatnie nasze palce. Za to ja zdecydowanie je złączyłam i teraz szliśmy za rękę. Widziałam, że Harry lekko sie uśmiechnął co było dużym plusem.
Usiedliśmy na ławce. Park o tej porze roku wyglądał pięknie. Mienił sie kolorem złota, pomarańczu i czerwieni. Po mimo, że jest zimno i tak lubię tę porę roku. Ma w sobie to coś.
Spojrzalam na Harry'ego. Bawił sie moimi palcami. Położyłam głowe na jego ramieniu i przymknęłam oczy. On niespodziewanie objął mnie ramieniem i pogładził po włosach.
T: Już wszystko dobrze ?
H: Tak i chciałem cię przeprosić nie powinienem tak zareagować. W końcu musze sie pogodzić z tym, ze wolisz jego.
Nie wiedziałaś co odpowiedziec. To było dla ciebie takie trudne. W końcu usiadłaś i odwróciłaś sie w jego stronę, spojrzał na ciebie a ty sie jeszcze bardziej przybliżyłaś. Spojrzałaś w jego zielone tęczówki, twoje palce muskały teraz jego policzek. Po chwili ujęlaś jego twarz w dłonie i przybliżyłas sie tak bardzo, że dotknęliście sie czołami. Nie mogłas sie powstrzymać i musnęłaś lekko jego wargi, które od razu to odwzajemniły pogłebiając pocałunek. Szybko sie od niego oderwałaś. Usiadłaś prosto i spojrzałaś w chodnik i wzięłaś głeboki wdech.
T: Żeby było jasne Harry to był nasz ostatni pocałunek. Nie chce żeby Lou sie dowiedział. To nie bedzie fair wobec jego dobrze ? Mam nadzieje, że to zrozumiesz. Chciałam ci tym pocałunkiem pokazać, że jesteś dla mnie również bardzo ważny.
H: Tak wiem, ja też nie powinienem przecież to mój przyjaciel.
T: To co... przyjaciele ?
Podałaś mu ręke a on ją uścisnął. Usmiechnełaś sie lekko i wstałaś z ławki. Zaczęliście isć alejką w stronę domu.
T: Myslisz, że ktokolwiek nas widział ? Bo tak to to wszystko na nic.
H: Byli chowali sie między drzewami, ale wiesz nie chciałem ci mówić żebyś zaraz tutaj była jakaś sztywna i sie denerwowała. Musieliśmy być naturalni.
H: Wiesz że jutro masz swój pierwszy wywiad ?
T: Jak to ? Po co wywiad ?
H: No wiesz a pro po naszej plyty, trasy. Tylko sie nie denerwuj. Nie ma czym.
T: Jasne.
Powiedziałaś mało przekonującym tonem i od razu zrzedła ci mina. On chyba to zauważył i objął cie ramieniem.
H: Oj nie przejmuj się. Będzie fajnie. I chodź szybciej bo znowu będzie padać.
PRZEPRASZAM WAS BARDZO :'(
Wiem nawaliłam, rozdział dodany dopiero po miesiącu. :(
Musiałam trochę się zając nauką, żeby miec czerwony pasek i zabrakło mi czasu na dodawanie jeszcze rozdziałów. A po drugie musiałam jeszcze pomyśleć nad tym co będzie dalej w mojej opowieści i wierzcie mi mam już ja cała w głowie :)
A jak już go napisałam to to nie zapisałam i wszystko mi zniknęło wiec musiałam pisac od poczatku :/
Ale za to napisałam rozdział dłuższy tak na przeprosiny :)
No więc znowu namieszłam jak zwykle ;)
Louis wyjeżdża a pod jego nieobecność bardzo dużo sie wydarzy mogę Wam to obiecać :D
Jeszcze raz Was bardzo przepraszam :(
Mam nadzieje, że jeszcze nie zapomieliście o moim blogu :)
To chyba na tyle <3
Całuje :*
Olcia Styles
Po chwili usiadłaś na łóżku, gdy do Harry'ego zadzwonił telefon.
T: Kto to ?
H: Victoria.
Mina ci spoważniała i zaczęłaś bawić sie palcami. Byłas pewna, że dzwoni by mu powiedzieć czy to on jest ojcem jej dziecka. Spojrzałaś na niego, a minę miał przerażoną, kiedy z nią rozmawiał.
Miałas najgorsze przeczucia. Przez to zmarnuje sobie całe życie. Jego kariere i swoją pasję. A w dodatku będzie to dziecko, którego nie kocha, a jej matki również. Jak to łatwo można sobie zepsuć cale życie. Przez jedną głupotę, której już nie można odkręcić.
Kiedy skończył usiadł koło ciebie i schował twarz w dłonie. Nie wiedziałaś co powiedzieć. Bałaś sie wykonać jakikolwiek ruch. Zaczęło ci sie zbierać na płacz. W pewnym momencie Harry zaczał sie śmiać. Byłas zdezorientowana.
T: Harry co sie dzieje ?
Wybuchnał takim śmiechem, że nie mógł sie opanować. Wreszcie udało mu sie coś powiedzieć.
H: Jaka miałaś minę...nie jestem ojcem...okazało sie że to Jack...ale cie wkreciłem.
Spojrzałam na niego z zażenowaniem i walnęłam go mocno w ramię.
H: A to za co ?
T: Nie potrafisz sie zachowac nawet przy poważnych sprawach. Nawet nie wiesz jak sie wystraszyłam. Idę stąd bo nie mogę z tobą wytrzymać.
H: Ej obraziłas sie ?
Pokazałam mu tylko język i wyszłam.
~~ Z perspektywy Louis'a~~
Sądziłem, że już jej nie zobaczę, że nie pojawi się znowu w moim życiu.
Po prostu o niej zapomnę i wszystko będzie dobrze.
Jednak ona przyszła tutaj ze swoim zniewalającym uśmiechem, rozwianymi przez wiatr włosami.
Weź ogarnij sie Louis. Miałeś o niej zapomnieć. I tak było i jest gdyby nie fakt, że ona tutaj stoi przede mną.
I po co przyszła ?
Myślałem, że sobie wszystko wyjaśniliśmy, że urwiemy kontakt, bo nawet nie ma czasu na jakiekolwiek spotkanie, bo jesteśmy zapracowani i nie mamy dla siebie czasu.
Widać ona mysli inaczej. Ale ja jej tu nie chce, nie chce z nią rozmawiać.
Najlepiej gdyby w ogóle sobie stąd poszła i nie mąciła mi w głowie.
Nie wytrzymam niech ona coś powie, bo zatrzasne przed nia drzwi.
Boje sie tylko żeby reszta jej nie zobaczyła, szczególnie (T.I).
Niech chce, żeby sie poznały, nie potrzebne im to do szcześcia.
E: Hej Lou.
Jej głos taki melodyjny napłynął do moich uszu. Spokojny i opanowany, nie podobny do niej.
L: Po co tu przyszłaś ?
E: Musisz mi pomóc.
L: Ja ci w niczym nie musze pomagać, nie jestem ci nic winien, wiec nie rozumiem skąd taki rozkaz.
E: Oj Louis przestan dobrze ? Z tego co pamiętam to ty chciałeś poznać moich rodziców, więc masz za swoje. Lecisz ze mną do Nowego York'u.
L: A co mają do tego twoi rodzice ? Jaki znowu Nowy York ?
E: Bo to od nich musze wziąsc kase a oni są własnie w Nowym York'u. Powiedzieli, że dadza mi ją na dom, w który zamieszkam z tobą, bo oni dalej myślą, że jesteśmy razem. A nie chce już mieszkać w tych hotelach i żyć na walizkach. Zacytuje ich " damy ci kase na dom,jeżeli zamieszkacie w nim razem". Lecisz ze mna.
L: Pojebało cię ? I my mamy mieszkać w jednym domu ?
E: Serio jesteś takim idiotą czy tylko żartujesz ? Oczywiście, że nie bedziesz w nim mieszkać. Ja tylko potrzebuje ciebie do tego, żeby im pokazać jak świetnie nam sie układa i jacy jesteśmy szczęśliwi.
Później po prostu powiem, że zerwaliśmy i tyle a dom dalej będzie mój.
L: Czemu ja ? Nie możesz wziąsc kogoś innego?
E: Ja nie mam zamiaru dalej mieszkać w hotelach. Po za tym oni cię znają, a jakbym wzieła jakiegos przypadkowego to by go musieli poznać a to długo potrwa.
Niestety nie mam tyle kasy, żeby sobie wybudować wille, wiec jak pomożesz ?
L: Nie , bo to bez sensu i nie musze tego robić radź sobie sama.
W tym momencie na dół zeszła (T.I). Podeszła do mnie i złapała mnie za ręke.
Myśłałem że zwariuje.
T: Kto to ?
Eleanor popatrzyła najpierw na nia, później na nasze złączone ręce.
E: To wy jesteście razem ?
L: Tak
Nagle ręka (T,I) wypuściła moją. Spojrzała na mnie wystraszonym wzrokiem.
E: A to nie przypadkiem ty jestes z Harry'm ? To jak to w końcu wygląda ?
Już zrozumiałem o co jej chodziło. Nasz związek miał być w ukryciu. Nikt oprócz chłopaków miał o tym nie wiedzieć. Popełniliśmy wielki błąd mówiąc jej, że jesteśmy razem.
E: Teraz wszystko jasne, wasz związek nie wychodzi po za obręby tego domu, a twoim chłopakiem przed prasa jest Harry.
Bardzo ciekawe a zarazem żałosne, bo nie dość, że oszukujecie fanów to w dodatku samych siebie.
Skoro już to wiem to wypadałoby to w jakis sposób wykorzystać prawda ? Chyba, ze jest jakiś sposób, żeby tego nie wyjawiła reszcie świata, która na pewno będzie zbulwersowana, ze ich tak podle oszukujecie. Więc Louis masz jakiś pomysł ?
Usmiechneła sie cwaniacko i załozyła ręce.
L: Nie zrobie tego.
T: Ale czego o co chodzi ?
E: Pewną mała przysługe prawda Lou ?
T: Jaką przysługe Louis ?!
L: Mam z nią pojechać do jej rodziców, żeby ona wzieła od nich pieniądze na jej dom, bo przeciez biedna mała Eleanor cała kase przeznacza wyłacznie na ciuchy i kosmetyki !
E: Nie podnoś na mnie głosu ! Albo pojedziesz albo wasz sekrecik wyjdzie na jaw a potem wasza kariera sie skończy, szczególnie że słyszłam że wydajecie zaraz płytę. Wypadałoby nie podpaść fanom prawda ?
Nie wiedziałem co mam zrobić. Z jednej strony nie chce z nią jechać, zostawiać ich akurat kiedy za tydzień wydajemy płytę. Ale z drugiej strony to nie może sie wydać. Fani nas za to zabiją, że przez cały czas ich okłamujemy.
T: Musisz z nia pojechać.
L: Co ?? I mam cię tutaj zostawić ?
T: Czemu sie martwisz o mnie skoro zostaje z chłopakami ? Martw sie raczej o to żeby ona niczego nie powiedziała, bo wtedy bedzie koniec rozumiesz ? Zgódź sie nie ma innego wyjścia.
Popatrzyłem sie na nią, ale przekręciła głowe w drugą stronę.
Przełknąlem śline i z wielkim trudem powiedziałem że z nią pojade.
E: Fantastycznie no to za dwa tygodnie mamy samolot do Nowego York'u. Wszystkie szczególy podam kiedy indziej. Życzę miłego dnia.
Pomachała nam i odeszła. (T.I) zatrzasneła za nią drzwi i naburmuszona pobiegła schodami na górę. Złapałem ja szybko za ręke, a ona sie odwróciła.
L: O co ci chodzi ?
T: Jeszcze sie pytasz ? Jedziesz właśnie ze swoją była dziewczyną na wakacje z jej rodzicami i musicie być parą. Wiesz nic sie nie stało...
Powiedziała sarkastycznym tonem i uwolniła sie z mojego uścisku. Dogoniłem ją i złapałem za ramiona.
L: Dobrze wiesz że nie jade tam dla przyjemności. Sama powiedziałaś, żebym sie zgodził, więc tak zrobiłem.
T: A co wolałeś żeby wszystko wyszło na jaw ?
L: To w czym widzisz problem ?
T: A wiesz może w tym , że jedziesz tam z nią. I jeszcze macie udawać pare. No to fajnie miłego lizania z cudowną Eleanor.
L: Przestań ! Nie bedziemy sie całować co najwyżej mogę ją objąć to wszystko. Proszę ja też nie chce z nią lecieć. Uwierz mi do niczego między nami nie zajdzie.
T: Jasne.
Już miała wejść do pokoju, kiedy obróciłem ją w swoją stronę i pocałowałem. Odwzajemniła i zarzuciła ręce na mojej szyi, a ja objąłem ją w talii. Pogłebialiśmy pocałunek i stawał sie on coraz bardziej zachłanny. Miałem już zdjąć jej bluzkę, kiedy ktoś musiał nam przeszkodzić...
Z: Błagam nie tutaj.
Zaczeliśmy sie śmiać i kiedy wreszcie Zayn sobie poszedł spojrzałam na Louis'a.
L: Kocham cię. Ciebie i tylko ciebie. Ona nic dla mnie nie znaczy uwierz mi.
Uśmiechnęła sie, otworzyła drzwi i pociągnęła mnie za ręke. Zamknęła drzwi, przybliżyła sie do mnie i złączyliśmy nasze usta w pocalunku.
Jej ręce wędrowały po mojej klatce, za to moje po jej plecach. Zacząłem iść do przodu, zmuszajac ją przy tym żeby szła do tyłu. W końcu stanęła obok łóżka, lekko ją popchnąłem, żeby sie położyła, a ona pociągnęła mnie za sobą.
Zdjąłem jej bluzkę i teraz całowałem jej szyję, zaś ona odchyliła głowę, robiąc mi więcej miejsca. Schodziłem niżej i pieścilem jej dekolt i już miałem zajac sie stanikiem, kiedy ktos wszedł do pokoju.
Odsunałem sie od (T.I) i zwróciłem wzrok ku drzwiom. A w nich stał Styles ze zdziwioną miną i wytrzeszczonymi oczami. (T.I) szybko załozyła bluzkę i spojrzała pytającą miną na Harry'ego.
H: Przepraszam że tak bez pukania i w ogóle, że wam sie wciąłem, ale dzwonił Simon i prosił, żebyśmy gdzieś wyszli razem, żeby paparazzi nas zauwazyli i porobli zdjecia.
L: Niby po co ?
H: On twierdzi, że to pomoże kiedy bedzie o nas głośno przed płytą, która wydajemy za kilka dni. Ubierz sie i chodź. Poczekam na dole.
Wyszedł z pokoju, a (T.I) wstała z łóżka.
L: Czemu w takim momencie ? Jak zwykle tak to jest kiedy mieszka sie z tyloma osobami. I jeszcze pukać nie umieją.
T: Oj dobra już tak nie jęcz. Idę pa.
L: A buziak na pożegnanie ?
Uśmiechnęła sie i dała buziaka w policzek, potem wyszła.
~~ Z Twojej perspektywy~~
Zeszłam na dół, założyłam płaszczyk i wyszłam razem z Harry'm. Szliśmy w ciszy, słychac było tylko przejeżdzajace samochody i wiatr, który rozwiewał niesfornie moje włosy. Chciałam jakoś zacząć rozmowę.
T: To gdzie my mamy iść ?
H: Nie wiem pewnie musimy troche pochodzić po parku na jakiś najbardziej zatłoczonych ulicach, a potem na kolacje jeżeli bedziesz chciała.
Powiedział szorstko co mnie zdziwiło, jeszcze godzinę temu tak bardzo sie cieszył z tego, że to jednak nie on jest ojcem dziecka Victorii. Na jego miejscu humor by mi został jeszcze przez długie godziny, no ale nie chciałam wnikać.
Jednak miał smutną i zamyśloną minę. Szedł z rękami w kieszeniach i wpatrywał sie w chodnik.
H: Czemu mi sie tak przyglądzasz ?
T: Bo jesteś smutny i nie rozumiem dlaczego. Jeszcze przed chwilą byłeś taki radosny.
H: No wiesz dziewczyna która kocham nad życie własnie miała przespać sie z moim najlepszym przyjacielem, wiec chyba ma prawo być nieszczęśliwy.
Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok. "Kocham nad życie". Te słowa nie mogly mi dac spokoju. Czy jestem dla niego aż ta ważna jak on mówi ?
Doszliśmy do parku i zaczeliśmy bładzić między ścieżkami. Postanowiłam sie troche do niego przybliżyć żeby faktycznie wyglądało, że jesteśmy razem. Teraz praktycznie ocieraliśmy sie rękami. Harry spojrzał na mnie i musnął delikatnie nasze palce. Za to ja zdecydowanie je złączyłam i teraz szliśmy za rękę. Widziałam, że Harry lekko sie uśmiechnął co było dużym plusem.
Usiedliśmy na ławce. Park o tej porze roku wyglądał pięknie. Mienił sie kolorem złota, pomarańczu i czerwieni. Po mimo, że jest zimno i tak lubię tę porę roku. Ma w sobie to coś.
Spojrzalam na Harry'ego. Bawił sie moimi palcami. Położyłam głowe na jego ramieniu i przymknęłam oczy. On niespodziewanie objął mnie ramieniem i pogładził po włosach.
T: Już wszystko dobrze ?
H: Tak i chciałem cię przeprosić nie powinienem tak zareagować. W końcu musze sie pogodzić z tym, ze wolisz jego.
Nie wiedziałaś co odpowiedziec. To było dla ciebie takie trudne. W końcu usiadłaś i odwróciłaś sie w jego stronę, spojrzał na ciebie a ty sie jeszcze bardziej przybliżyłaś. Spojrzałaś w jego zielone tęczówki, twoje palce muskały teraz jego policzek. Po chwili ujęlaś jego twarz w dłonie i przybliżyłas sie tak bardzo, że dotknęliście sie czołami. Nie mogłas sie powstrzymać i musnęłaś lekko jego wargi, które od razu to odwzajemniły pogłebiając pocałunek. Szybko sie od niego oderwałaś. Usiadłaś prosto i spojrzałaś w chodnik i wzięłaś głeboki wdech.
T: Żeby było jasne Harry to był nasz ostatni pocałunek. Nie chce żeby Lou sie dowiedział. To nie bedzie fair wobec jego dobrze ? Mam nadzieje, że to zrozumiesz. Chciałam ci tym pocałunkiem pokazać, że jesteś dla mnie również bardzo ważny.
H: Tak wiem, ja też nie powinienem przecież to mój przyjaciel.
T: To co... przyjaciele ?
Podałaś mu ręke a on ją uścisnął. Usmiechnełaś sie lekko i wstałaś z ławki. Zaczęliście isć alejką w stronę domu.
T: Myslisz, że ktokolwiek nas widział ? Bo tak to to wszystko na nic.
H: Byli chowali sie między drzewami, ale wiesz nie chciałem ci mówić żebyś zaraz tutaj była jakaś sztywna i sie denerwowała. Musieliśmy być naturalni.
H: Wiesz że jutro masz swój pierwszy wywiad ?
T: Jak to ? Po co wywiad ?
H: No wiesz a pro po naszej plyty, trasy. Tylko sie nie denerwuj. Nie ma czym.
T: Jasne.
Powiedziałaś mało przekonującym tonem i od razu zrzedła ci mina. On chyba to zauważył i objął cie ramieniem.
H: Oj nie przejmuj się. Będzie fajnie. I chodź szybciej bo znowu będzie padać.
PRZEPRASZAM WAS BARDZO :'(
Wiem nawaliłam, rozdział dodany dopiero po miesiącu. :(
Musiałam trochę się zając nauką, żeby miec czerwony pasek i zabrakło mi czasu na dodawanie jeszcze rozdziałów. A po drugie musiałam jeszcze pomyśleć nad tym co będzie dalej w mojej opowieści i wierzcie mi mam już ja cała w głowie :)
A jak już go napisałam to to nie zapisałam i wszystko mi zniknęło wiec musiałam pisac od poczatku :/
Ale za to napisałam rozdział dłuższy tak na przeprosiny :)
No więc znowu namieszłam jak zwykle ;)
Louis wyjeżdża a pod jego nieobecność bardzo dużo sie wydarzy mogę Wam to obiecać :D
Jeszcze raz Was bardzo przepraszam :(
Mam nadzieje, że jeszcze nie zapomieliście o moim blogu :)
To chyba na tyle <3
Całuje :*
Olcia Styles
Subskrybuj:
Posty (Atom)